O podsumowanie startu Polek w Drużynowych Mistrzostwach Europy, które rozegrano na Islandii, poprosiliśmy Iwetę Rajlich, która – obok Joli Zawadzkiej i Mateusza Bartla – reprezentowała Polonię w tych zawodach. Prezentujemy wywiad z naszą szachistką.

Po przerwie wróciła Pani do reprezentacji Polski. Jak została Pani przyjęta przez koleżanki i jaka atmosfera towarzyszyła kadrze w Reykjaviku?

IWETA RAJLICH: – Co prawda, nie grałam na Olimpiadzie w 2014 roku, ale z koleżankami z drużyny znam się całe szachowe wieki i atmosfera w drużynie była dobra. Planowałyśmy zdobyć medal tak, jak na DME w Warszawie w 2013 roku.

Czwarte miejsce drużyny to w zasadzie utrzymanie status quo, bo do rywalizacji przystępowałyście właśnie z 4 numerem na liście startowej?

– Tak. Zawodniczki z Rosji, Gruzji i Ukrainy były w znakomitych formach i zagrały na swoim wysokim poziomie.

Rzeczywiście te trzy drużyny były poza zasięgiem?

– Drużyny Rosji, Gruzji i Ukrainy są złożone z samych Arcymistrzów męskich. Nasza drużyna, poza grającą na pierwszej desce Moniką Soćko, składa się z Mistrzów Międzynarodowych. Żadna z nas nie była akurat w super formie i nie zagrała na 2500. Do zdobycia medalu potrzeba dwóch takich zawodniczek, plus reszty trzymającej swój poziom, plus dobrego rozłożenia punktów w danym meczu i jeszcze na dodatek porządnego przygotowania debiutowego. Tak a propos tego ostatniego, to bardzo dało się odczuć nieobecność Wojtka Morandy, który pomógł w zdobyciu medalu w 2013 roku.

Zdobyła Pani 3,5 pkt. w 6 rundach – to wynik, z którego jest Pani zadowolona?

– Niezbyt. To wynik na miarę mojego obecnego rankingu 2390. Miałam nadzieję powtórzyć performance z sierpnia czyli minimum 2450.

Która partia zapadła szczególnie w pamięć?

– Bardzo dobrze zagrałam partię z silną zawodniczką z Gruzji (Iweta pokonała Gruzinkę Nino Batsiashvili, która zwyciężyła w III Międzynarodowym Arcymistrzowskim Turnieju Szachowym Kobiet im. Krystyny Hołuj-Radzikowskiej, który odbył się we Wrocławiu 2013 r. – przyp. red.).

Ze strony uczestników DME słyszeliśmy sporo narzekań na poziom organizacyjny zawodów. Rzeczywiście organizatorzy słabo się spisali?

– Nie wiem za bardzo jak mieszkało się, spało czy jadło w oficjalnych hotelach. Słyszałam, że jedzenie, które jest dość drogie na Islandii, było niesmaczne i było go za mało, ale potem to naprawiono. Mieszkałam w guesthouse tuż przy sali gry i jadłam lokalny przepyszny skyr i piłam najsmaczniejszą i najczystszą wodę, i to prosto z kranu. Dla mnie były to najbardziej ciekawe pod względem organizacyjnym DME na których grałam. Bardzo podobało mi się rozpoczęcie i zakończenie turnieju – brak przemówień, brak nudnej, oficjalnej pompy. Było „casual” bo i graliśmy na dużej hali sportowej, gdzie garnitury nie pasują i gdzie było wystarczająco dużo powietrza i miejsca. W ogóle to garnitury i pompa nie pasują mi do tego kraju. Elegancja za to występuje w surowości krajobrazu (śmiech). W Reykjaviku ludzie są zrelaksowani i nie przejmują się za bardzo formą i zwyczajami ze Starego Kontynentu. Nawet gdyby znali, to nie jest ten typ ludzi, którzy chcieliby kopiować innych. Odniosłam wrażenie, że na Islandii ludzie cenią sobie swobodę, zaufanie do innych i wolność. A propos tej wolności i granic osobistych, to widziałam jak bardzo niezręcznie było Islandczykom sprawdzać czy nie wnosimy przypadkiem niedozwolonego sprzętu na salę gry. Byli w tym fatalnie skuteczni, ale na szczęście nie było żadnych skandali. Na rozpoczęcie Mistrzostw Europy w Szachach miejscowi zakładają swoje okropnie drogie, wełniane swetry i śpiewają co im w duszy gra, a co dość dobrze im wychodzi. Wygląda też na to, że lubią rozpieszczać tak po swojemu gości rozmową i dobrym winem, którym uraczono nas na zakończeniu. Alkohol, dla niewtajemniczonych, w tym kraju jest bardzo drogim rarytasem, dostępnym w nielicznych, licencjonowanych sklepach.

Czyli Islandia przypadła Pani do gustu?

– Czułam się w Reykjaviku jak u siebie w Polsce, tak często słyszałam Polaków! Z tego co wiem, brakuje tam tylko kilku tysięcy Polaków, aby trzecim oficjalnym językiem (po islandzkim i angielskim) stał się język polski.