W piątek w Katowicach rozpocznie się ostatni tegoroczny zjazd Drużynowej Ekstraligi, w którym Polonia Wrocław będzie walczyć o złoty medal. W ostatnim meczu zmierzy się z gospodarzami, którzy bronią mistrzowskiego tytułu, a z którymi przegrywała w latach poprzednich. – Mam nadzieję, że tym razem, mając już odpowiednie doświadczenie, stres nie będzie nam wrogiem, a raczej przyjacielem, który nas zmobilizuje, zamiast przytłaczać – mówi Mateusz Bartel.

Do Katowic na ostatni zjazd Drużynowej Ekstraligi Polonia jedzie w roli lidera tabeli i faworyta. Trudniej bronić pierwszej pozycji czy ją atakować?

MATEUSZ BARTEL: – To prawda, na ostatni zjazd wybieramy się jako lider tabeli, ale byłbym ostrożny w użyciu słowa faworyt – musimy się zmierzyć z drużyną WASKO Hetmana, a ona jest w lidze faworytem każdego spotkania. Jeżeli, odpukać, ten mecz przegramy, to wówczas największe szanse na tytuł będzie miała ekipa z Gliwic. Myślę jednak, że każdy chciałby być teraz w naszej sytuacji – wszystko jest w naszych rękach, nie musimy liczyć na innych. A czy lepiej jest bronić pozycji lidera czy atakować? Jak dla mnie nie ma to większego znaczenia, ważne by na końcu stanąć na najwyższym stopniu podium.

Co w takiej sytuacji jest najważniejsze? Dobre przygotowanie, odporność na stres, doświadczenie?

– Na pewno każda z tych rzeczy, a w decydujących rundach dwie ostatnie umiejętności zyskują na znaczeniu. W meczach z WASKO nieodmiennie mamy problemy – co roku z nimi przegrywamy! – między innymi dlatego, że podchodzimy do nich trochę zbyt spięci. Mam nadzieję, że tym razem, mając już odpowiednie doświadczenie, stres nie będzie nam wrogiem, a raczej przyjacielem, który nas zmobilizuje, zamiast przytłaczać.

Najtrudniejszy będzie mecz z Hetmanem, ale rywali z Grudziądza i Krakowa też nie można lekceważyć…

– Oczywiście! Po pierwsze, Grudziądz to dla nas nieodmiennie niewygodny rywal, z którym mecze nie są proste, po drugie Wisła pokazała już w tym turnieju, że potrafi spłatać figla najlepszym. Remis w meczu z obrońcami tytułu to w końcu nie lada sukces! Na dodatek, my mamy w pamięci wielką wpadkę, jaką zanotowaliśmy cztery lata temu – wówczas w środku zawodów zostaliśmy rozgromieni przez ekipę Prokonexu Brzeg, która poza spotkaniem z nami przegrała wszystkie (!) inne mecze. W efekcie, ten mecz kosztował nas złoty medal. Będziemy robić wszystko, by w tym roku tego uniknąć.

Jesteś zaskoczony dotychczasowymi rezultatami, a w szczególności słabszą formą Hetmana podczas drugiego zjazdu i dobra grą zespołu Gliwic?

– O ile wynik zespołu z Gliwic mnie specjalnie nie dziwi – już przed startem było jasne, że to ciekawa drużyna ze sporymi ambicjami, o tyle drugi weekend (czyli rundy 4-6) był w wykonaniu WASKO był szokująco słaby. Chyba nikt w ich drużynie nie pamięta weekendu, w którym graliby tak słabo. W trzech meczach uzyskali zaledwie trzy punkty meczowe, a po prawdzie, mogło – a nawet powinno – być ich mniej. Dość powiedzieć, że w jedynym wygranym meczu, jedyną partię dla katowiczan wygrał Dawid Navara, który miał kompletnie przegraną pozycję…

Jak oceniasz swoją formę po Klubowym Pucharze Europy?

– Myślę, że nie było źle, choć swoją ostatnią partią zostawiłem raczej marne wrażenie. Wcześniej, wygrywając cztery partie, w tym z czołowym chińskim arcymistrzem, Wang Hao, grałem całkiem nieźle. Taka kompromitująca wpadka, jakiej dopuściłem się w piątej rundzie, ma jednak swoje plusy – na Ekstralidze będę grał uważniej!