– Przed zawodami nie zakładałam sobie żadnych konkretnych celów, a już na pewno nie myślałam o medalu. Po prostu chciałam rozegrać dobre partie i przywieźć stamtąd miłe wspomnienia – mówi Kasia Dwilewicz, która z Mistrzostw Europy Juniorów w Mamai przywiozła nie tylko miłe wspomnienia, ale też srebrny medal i piękny puchar!

Początek jesieni był dla Ciebie bardzo udany. Wyjazd na Mistrzostwa Europy Juniorów do rumuńskiej Mamai zaowocował srebrnym medalem! Jak wspominasz te zawody?

KATARZYNA DWILEWICZ: – Przede wszystkim, oprócz dobrego wyniku sportowego i medalu, miło wspominam ten turniej ze względu na świetną atmosferę i wielu ciekawych ludzi, których miałam okazję tam poznać. Przyjechało wielu szachistów z całej Europy i dało się odczuć atmosferę szachowego święta. Bardzo miło wspominam także ogromne wsparcie, jakie dostałam od całej naszej reprezentacji przed ostatnią rundą, kiedy walczyłam o medal – przyszli zobaczyć moją partię i mnie dopingować, co było bardzo mobilizujące.

A co było najtrudniejsze? Stres przed ostatnią rundą, kiedy decydowały się losy medalu?

– Muszę przyznać, że w ostatniej rundzie nie odczuwałam stresu, praktycznie do 30 posunięcia (przed niedoczasem) grałam na luzie i to mi chyba pomogło. Zadecydowała ofiara jakości, wykonana kilka ruchów przed kontrolą czasu. Do ostatniej rundy dotarłam bez porażki, tylko ze zwycięstwami i remisami na koncie, choć przez 3 rundy byłam pewna, że przegram. Ale za każdym razem w końcówce partii udawało mi się tej przegranej uniknąć. To na pewno dodało mi dużo pewności siebie i pomogło zdobyć medal.

Cały ten turniej przeszłaś bez porażki, pokonując często silniejsze rankingowo rywalki i zyskując prawie 200 punktów do rankingu! W czym tkwiła tajemnica tego sukcesu?

– Myślę, że ważne było właśnie to, że grałam bez zbędnej presji. Poza tym muszę dodać, że niektóre przeciwniczki mnie lekceważyły – szczególnie w pierwszej rundzie. Miałam dopiero 27 numer startowy, więc przed zawodami nie zakładałam sobie żadnych konkretnych celów, a już na pewno nie myślałam o medalu. Po prostu chciałam rozegrać dobre partie i przywieźć stamtąd miłe wspomnienia. Do tego doszło dobre przygotowanie debiutowe, w którym pomagał mi pan Aleksander Kachur. Wspierał mnie również mentalnie – motywował między rundami i dodawał pewności siebie. To dzięki Niemu i naszej kilkuletniej współpracy udało mi się zdobyć srebro. Mój wynik jest w dużej mierze Jego zasługą.

Jak wyglądały przygotowania do poszczególnych partii podczas turnieju w Mamai?

– Poświęcałam na nie 1-2 godziny dziennie. Oprócz przygotowania szachowego, starałam się nie zaniedbywać także kondycji i codziennie chodziłam nad morze na spacery, aby przed partią dotlenić się.

Podczas ceremonii zakończenia – jak widać choćby na filmikach na stronie pzszach.pl – oklaskiwała Cię niemal cała nasza kadra! A jak na Twój sukces zareagowała rodzina?

– Ceremonia zakończenia mistrzostw wszystkim się bardzo podobała. Organizatorzy nagradzali pięć najlepszych osób w każdej kategorii – oprócz medalistów jeszcze osoby z miejsc 4. i 5. Przygotowali dla nas fajne nagrody, no i dostałam piękny puchar – najładniejszy ze wszystkich, jakie dotychczas wywalczyłam grając w szachy! A rodzina? Chyba była w szoku, że tak dobrze mi idzie – ja sama byłam w nie mniejszym (śmiech).

Pochodzisz z szachowej rodziny, bo grają także tato i siostra. Często gracie w domu przeciwko sobie?

– Tato nauczył nas grać w szachy. Z siostrą Agatą gramy przeciwko sobie sporadycznie, np. jak nauczymy się jakiegoś nowego debiutu, to od razu chcemy go sprawdzić w praktyce. Zdarza nam się też grać blitza i bulleta dla zabawy. Oczywiście, jest to też forma treningu.

No właśnie, niedawno w Pęgowie zajęłaś pierwsze miejsce wśród kobiet (a 2. w klasyfikacji ogólnej) w Mistrzostwach Polski amatorów w szachach błyskawicznych!

– Kiedyś najbardziej lubiłam grać blitza, ale teraz w zasadzie tak samo dobrze czuję się też w rapidzie i w szachach klasycznych.

Ile czasu w tygodniu poświęcasz na trening szachowy i jak udaje się godzić szachy z nauką?

– Do startu w Mistrzostwach Europy Juniorów przygotowywałam się już od dawna. W maju i czerwcu, a także przez niemal całe wakacje, starałam się pracować nawet po 10 godzin dziennie, a dodatkowo co dwa dni biegałam po godzinie, aby dobrze przygotować się kondycyjnie. Patrząc na przebieg zawodów w Mamai, mogło to mieć znaczenie, bo nieraz widziałam, że moje rywalki w końcówce partii były zmęczone. Teraz nie mogę aż tyle czasu poświęcać treningom szachowym, gdyż jestem w klasie maturalnej.

Jakie kolejne starty szachowe masz w planach?

– Chętnie zagrałabym w jakimś silnym turnieju, ale w październiku i listopadzie nie ma ich zbyt wiele do wyboru. W grudniu na pewno zagram w Mistrzostwach Europy w Szachach Szybkich i Błyskawicznych w Katowicach. Potem czeka mnie udział w Młodzieżowej Akademii Szachowej, a na koniec roku prawdopodobnie zagram w turnieju Cracovia. Plany na dalsze miesiące nie są jeszcze pewne, ale pojadę na któryś z turniejów organizowanych w Polsce lub Czechach (Mariańskie Łaźnie, Praga lub Św. Anna).

Fot. Archiwum K. Dwilewicz