Zawodniczka Polonii Wrocław zajęła 6. miejsce w Mistrzostwach Świata do lat 20 w szachach, które rozegrano w hinduskim Pune. W wywiadzie dla strony Polonii wspomina swoją wyprawę do Indii. – To był najtrudniejszy turniej, w jakim brałam udział – mówi Ania Iwanow.

Za Tobą start w MŚ do lat 20 w Indiach – jak go wspominasz?

ANIA IWANOW: – Wyjazd ten na pewno będzie mi się zawsze miło kojarzył, naprawdę dobrze spędziłam ten czas. Jednak nie ma co ukrywać, że był to najtrudniejszy turniej, w jakim brałam udział. Nie tylko długi, bo nie było mnie całe 3 tygodnie i graliśmy aż 13 partii, ale także męczący ze względu na klimat oraz inne czynniki, które były naturalnym skutkiem tego, że turniej odbywał się w egzotycznym, dla nas Europejczyków, miejscu. Ale sportowcy lubią wyzwania.

Sama wyprawa do Indii była ciekawym doświadczeniem? Czy oprócz gry w szachy była szansa na choćby małe zwiedzanie?

– Była to na pewno podróż, która dała mi bardzo dużo do myślenia. Już sam przejazd z lotniska w Bombaju do miasta Pune, gdzie odbywały się zawody, wywarł na nas spore wrażenie. Niestety, jak to zazwyczaj bywa w trakcie turnieju, trudno było znaleźć czas na wycieczkę. Była, co prawda, organizowana w trakcie dnia wolnego, ale musiałam z niej zrezygnować, ponieważ… hmm… Indie i ja nie nadawaliśmy na tych samych falach i musiałam odpocząć, a jednak to mistrzostwa zawsze są priorytetem.

Zajęłaś 6. miejsce – jesteś zadowolona z tego wyniku?

– Tak jak mówiłam przed turniejem – zawsze myśli się o medalu. Zwłaszcza po ośmiu rundach, kiedy dzieliłam pierwsze miejsce, był apetyt na więcej. Jednak patrząc na mój wynik po trzech rundach (1,5 pkt. z 3), co nie tylko wpływa na sam rezultat punktowy, ale również punktację pomocniczą, 6. miejsce to marzenie. Dlatego jestem zadowolona. Przeciwniczki były naprawdę silne i zagrałam parę dobrych, interesujących partii. Chciałabym jednak zaznaczyć, że nie byłoby to możliwe bez wsparcia dużej ilości osób, zwłaszcza Mateusza Bartla i Wojtka Morandy, którzy pomagali mi zarówno przed, jak i w trakcie turnieju.

Którą partię wspominasz jako najtrudniejszą?

– Najtrudniejsza była partia z 10. rundy, kiedy grałam po bardzo nieprzyjemnej porażce. W poprzedniej rundzie nie mogłam powstrzymać się od kuszącej, ale niepoprawnej ofiary figury i partii praktycznie nie było. Dlatego kolejna była ważna, trudna psychicznie i sportowo. Rywalizowałam z zawodniczką z Peru, która grała naprawdę świetny turniej. Nie sprostałam wyzwaniu i musiałam pogodzić się z drugą przegraną pod rząd.

W ostatniej rundzie zremisowałaś z najlepszą zawodniczką tych mistrzostw – Rosjanką Goryachkiną. Jak wspominasz ten pojedynek?

– Aleksandra Goryachkina miała już zapewniony złoty medal, więc na pewno miało to wpływ na partię. Grałam czarnymi i przeciwniczka wybrała taki wariant, że bardzo trudno było grać na wygraną, co było moim planem przed partią. Jednak jeśli tak silna zawodniczka białymi chce remis, a czarne nie, to wiąże się to z bardzo dużym ryzykiem. Jako że porażka nie dawała mi najprawdopodobniej nawet pierwszej dziesiątki, a różnicą między wygraną a remisem było jedno miejsce w klasyfikacji, więc postanowiłam zadowolić się podziałem punktu.