Zapraszamy do lektury wywiadu z drugą z naszych srebrnych medalistek Olimpiady Szachowej w Baku! – Szczególnie cenię sobie ten medal! Wyprzedziłyśmy ekipy, które na papierze były dużo silniejsze od nas i z którymi nieraz przegrywałyśmy – mówi Jolanta Zawadzka.

jola-w-bakuGratulacje za fantastyczny sukces w Baku! Przed turniejem srebro wzięłabyś w ciemno?

JOLANTA ZAWADZKA: – Zdecydowanie. Drużyna wydawała się być nieco osłabiona w porównaniu z poprzednimi latami, a konkurencja zawsze jest duża. Myślę, że przed turniejem miejsce w pierwszej piątce uznane by było za bardzo dobry wynik.

Czy Chinki był poza zasięgiem reszty? Bo choć minimalnie przegrałyście z nimi w bezpośrednim meczu, to jednak przy odrobinie szczęścia wynik mógł być odwrotny.

– Chinki nie grały tak przekonująco, jak to im się czasami zdarza. Już na początku turnieju zaliczyły wpadkę remisując z Wietnamem. W naszym meczu przeciwko nim faktycznie bardzo mało zabrakło chociażby do remisu, ale znów nie udało nam się przełamać. Szkoda partii Moniki, która miała dobrą i wydawałoby się, że bezpieczną pozycję z Mistrzynią Świata Hou Yifan, ale jednak wpadła w pułapkę taktyczną i przegrała partię dość szybko. Przez to szybko przegrywałyśmy w meczu już 0-2 i, niestety, nie udało się odrobić strat. Chinki natomiast pokazały klasę w ostatnim meczu wygrywając z najgroźniejszymi rywalkami – Rosjankami i zasłużyły na złoty medal.

Który mecz był najtrudniejszy? Która z rywalek sprawiła Tobie najwięcej problemów?

– Najtrudniejsze były mecze z Rosją i Chinami, gdyż te drużyny na każdej szachownicy mają bardzo silne zawodniczki. Najbardziej żałuję partii z Rosjanką Guniną, w której dostałam pozycję z przygotowania, a następnie powiększyłam jeszcze swoją przewagę. Niestety, później kompletnie się pogubiłam i przegrałam, przez co po raz kolejny nie udało nam się ich pokonać.

Mecz z Węgierkami w ostatniej rundzie miał duży ciężar psychologiczny, ponieważ to była bezpośrednia walka o medal. A jednak rozbiłyście rywalki – co było w tym starciu decydujące?

– Myślę, że byłyśmy po prostu w lepszej formie. Przez praktycznie cały turniej grałyśmy wyżej niż nasze rywalki, a do tego większość meczów wygrywałyśmy z wysokim rezultatem. Presja była duża na obu drużynach, a my sobie z nią poradziłyśmy dużo lepiej. Przed meczem byłam przekonana, że wygramy, jednak wynik był miażdżący, co świadczy o tym, że jak zaczęło u nich się źle dziać, to posypały się prawie wszystkie zawodniczki.

Ten medal uważasz za najcenniejszy w swojej kolekcji?

– Zdecydowanie tak. Olimpiada jest najważniejszą imprezą szachową i wszystkie drużyny się do niej poważnie przygotowują. Wyprzedziłyśmy ekipy, które na papierze były dużo silniejsze od nas i z którymi nieraz przegrywałyśmy. Do tego konkurencja jest zawsze bardzo liczna. Szczególnie cenię sobie ten medal ze względu na to, że gdy w 2008 roku miałyśmy również duże szanse na medal, to przez porażkę w ostatnim meczu i słabą wartościowość zajęłyśmy dopiero 5 miejsce. Teraz miałyśmy więcej szczęścia w kojarzeniach ostatniej rundy i już nikt nam medalu nie zabrał.

Jak wyglądała atmosfera w naszej drużynie? Pomagałyście sobie w przygotowaniach do kolejnych partii?

– Atmosfera na zawodach drużynowych zawsze była dobra – od kiedy jestem w kadrze nigdy nie zdarzały się większe konflikty, a zawsze czuć było wsparcie koleżanek. I tym razem nie było inaczej. Nawet po słabszym meczu z Azerbejdżanem duch w drużynie nie upadł – zawsze było miejsce zarówno na żarty, jak i wzajemną pomoc.

Czy organizacyjnie Olimpiada w Baku stała na wyższym poziomie niż poprzednie takie zawody?

– Organizacja zrobiła bardzo dobre wrażenie. Widać było, że nie szczędzono wysiłków i środków by impreza zaprezentowała się jak najlepiej. Oczywiście, zawodnicy zawsze oceniają turniej przez pryzmat końcowego wyniku, więc moje wrażenia mogą nie być do końca obiektywne (śmiech).

Jak wyglądają Twoje plany startowe na kolejne tygodnie?

– Za tydzień będę grać w drugim zjedzie Ekstraligi, a potem w kolejnym. Do tego planuję starty w innych ligach. Głównie jednak będę zajmować się organizacją i przygotowaniem do kolejnego memoriału Krystyny Hołuj-Radzikowskiej, który odbędzie się już pod koniec listopada.

Fot. PZSzach