18-letnia szachista Polonii Wrocław znakomicie spisała się na Olimpiadzie Szachowej i swoją grą pomogła polskiej drużynie w zdobyciu srebrnego medalu! Czasu na odpoczynek jednak nie ma zbyt wiele… – Już w środę zagram pierwszą partię Mistrzostw Świata Juniorek na Syberii – mówi Mariola Woźniak. Zobaczcie, jak wspomnienia przywiozła z Olimpiady w Baku!

mariola-wozniak6 zwycięstw w 6 partiach i historyczny sukces w postaci srebrnego medalu – chyba trudno wyobrazić sobie wspanialszy debiut na Olimpiadzie Szachowej?

MARIOLA WOŹNIAK: – Przed Olimpiadą nawet w najśmielszych marzeniach nie uwzględniałam takiego wyniku. Oczywiście, wcześniej w gronie drużyny mówiłyśmy o medalu, jednak miałyśmy świadomość jak silna będzie konkurencja. Ja sama starałam się koncentrować na swoich partiach, by do wyniku drużynowego dorzucić tyle, ile tylko będę w stanie i chyba mi się to udało (śmiech). Sądzę, że każda z nas grała właśnie z takim podejściem, czego efektem jest teraz srebrny medal Olimpiady Szachowej.

Po ostatniej rundzie pewnie telefon się zagotował od SMS-ów i połączeń z gratulacjami?

– Tak! Był ogromny odzew ze strony rodziny i przyjaciół, ale również, co mnie najbardziej zdziwiło (oczywiście pozytywnie) wszystkie dostałyśmy ogromne ilości gratulacji i podziękowań za dostarczone emocje od nieraz nieznanych nam miłośników i amatorów szachów. Z tego miejsca chciałabym podziękować im wszystkim za kibicowanie i okazane wsparcie.

Ochłonęłaś już po tym sukcesie, czy emocje wciąż jeszcze trzymają?

– Pierwsze emocje już opadły, ale chyba jeszcze całkiem nie ochłonęłam. Została przede wszystkim wielka radość i sądzę, że jeszcze trochę będzie mi ona towarzyszyć.

Byłaś najmłodsza w drużynie – jak przyjęły Cię starsze i bardziej doświadczone koleżanki?

– Raczej nie mam na co się skarżyć (śmiech). Atmosfera w drużynie – na takich turniejach bardzo ważna – była u nas wzorowa i myślę, że również przyczyniła się do sukcesu.

Olimpiada Szachowa „od środka” wygląda tak, jak sobie wyobrażałaś, czy może coś Cię w Baku zaskoczyło?

– Ogromne wrażenie zrobiło na mnie to, jak miasto było przygotowane do Olimpiady. Mowa tu o takich drobiazgach, jak szachowe zdobienia budynków, billboardy, taksówki, czy nawet reklamy telewizyjne z motywami szachowymi. Wszystko to zostało zorganizowane z myślą o Olimpiadzie i w większości miejsc byłoby niewyobrażalne. Jest to dowód na to, jakim szacunkiem w Azerbejdżanie cieszą się szachy.

Która partia z tych sześciu była najtrudniejsza?

– Ostatnia. Wiedziałam że zagram z bardzo silną przeciwniczką – Węgierką Anitą Garą (która ostatecznie zdobyła medal na 5. desce), a stawka była bardzo wysoka. Dodatkowo czas na przygotowanie był skrócony, co jest dużym utrudnieniem, kiedy mowa o silniejszym i bardziej doświadczonym przeciwniku.

Przed ostatnią rundą było wiadomo, że stawką meczu z Węgierkami będzie medal. Co powiedziałyście sobie przed meczem, że wyszłyście na ten pojedynek tak zmobilizowane?

– Wiedziałyśmy, że zarówno my jak i Węgierki będziemy chciały wygrać mecz jak najwyżej, dlatego celem każdej z nas było po prostu zagranie jak najlepszej partii. Wierzyłyśmy, że to wystarczy… i wystarczyło!

Medal zawiśnie w domu w jakimś honorowym miejscu?

– Jeszcze nie miałam czasu się nad tym zastanowić, ale chyba rzeczywiście trzeba będzie takie miejsce znaleźć.

Jakie masz plany na najbliższe tygodnie? Czeka Cię jeszcze start w MŚJ?

– Tak, już w środę zagram pierwszą partię MŚJ na Syberii.

Fot. Ł.Turlej / PZSzach