Po pierwszym zjeździe Ekstraligi, który Polonia zakończyła z kompletem zwycięstw, rozmawiamy z kapitanem naszej drużyny. – To bardzo pozytywny początek i mam nadzieję, że będzie rzutował na nasze dalsze poczynania – mówi Mateusz Bartel, który opowiada także o swoich planach startowych, nie tylko tych szachowych, ale też… biegowych.

Tradycyjnie po zjeździe Ekstraligi proszę o „kapitańskie” podsumowanie występu Polonii. Trzy zwycięstwa – a więc wykonany plan maksimum?

MATEUSZ BARTEL: – Bez żadnych wątpliwości był to dla nas bardzo udany zjazd – wygraliśmy trzy spotkania, nie ponosząc przy tym ani jednej porażki indywidualnej, co bardzo cieszy. Oczywiście, nie pora tu na hurraoptymizm, bo dwa spotkania z trzech były z rodzaju „must-win”, ale dobrze wiemy, że w sporcie nie zawsze faworyci triumfują. Zresztą, nawet w Gorzowie najwyżej pokonaliśmy najniebezpieczniejszą drużynę z Gliwic, a wygrane z zawodnikami z Raciborza i Częstochowy były mniej okazałe.

Taki początek rozgrywek doda drużynie pewności siebie?

– Na pewno to bardzo pozytywny początek i mam nadzieję, że będzie rzutował na nasze dalsze poczynania.

Świetnie zaczęła Jola Zawadzka – trzy zwycięstwa, a także Oskar Wieczorek, który wygrał dwie pierwsze partie. Później zastąpił go najmłodszy – debiutujący w drużynie Kamil Nowak i chyba także podołał presji?

– Jola była naszą bohaterką, co bardzo mnie cieszy. Deska kobieca rządzi się swoimi prawami, a do tego Jola miała ostatnio słabsze wyniki. Potrzebowała więc solidnego występu i pod każdym względem się jej to udało. Liczę, że w dalszych meczach Jola utrzyma wysoką formę. Gra Oskara, już od pewnego czasu, bardzo mi się podoba. W jego grze nadal jest sporo mankamentów – o których Oskar wie – ale mam wrażenie, że jest ich coraz mniej. Do tego, wygrywanie co sezon czarnym kolorem w meczu z Gliwicami (z Marcinem Szelągiem) daje drużynie bardzo dużo. No i na koniec pozostaje Kamil, który przed swoim debiutem był lekko stremowany. To zapewne wpłynęło na jego nieco nieśmiałą grę w debiucie, która jednak szybko zamieniła się w konkretny atak na króla. Dzięki zwycięstwu naszego debiutanta wyszliśmy na prowadzenie w meczu, który miał być wygrany gładko, a był bardzo trudny. Bez Kamila mogłoby być inaczej.

Patrząc na wszystkie wyniki coś Cię szczególnie zaskoczyło?

– Nie było takich wyników, które byłyby dla mnie jakąś większą niespodzianką. W większości spotkań triumfowali faworyci, co dla kibiców może nie być frapujące.

Głównych faworytów do medali – oprócz naszej drużyny – niezmiennie należy upatrywać w Katowicach i Gorzowie Wlkp.?

– Na papierze tak, choć Stilon po porażce z WASKO raczej o złotym medalu już nie marzy. Do walki o podium mogą się włączyć także inne drużyny, ale powtórka podium z poprzednich lat jest realna.

Kolejny zjazd dopiero we wrześniu. Co do tego czasu? Jakie masz plany startowe?

– Do września zostało bardzo dużo czasu i choć zaczynamy od kluczowego starcia z WASKO, które – warto zauważyć – stało się częścią klubu GKS Katowice, to jeszcze nie myślimy o przygotowaniach. W końcu każdy z nas zagra jeszcze kilka turniejów i dziesiątki partii. Mój kalendarz, który wcześniej był raczej luźny, teraz będzie bardzo napięty. Mistrzostwa Europy w Mińsku (maj – czerwiec), Drużynowe Mistrzostwa Świata (czerwiec), a potem trzy turnieje typu open: Memoriał Najdorfa w Warszawie (lipiec), Biel Schachfestival (lipiec – sierpień) oraz I Memoriał Ireny Warakomskiej w Suwałkach (sierpień). Na ten ostatni turniej zapraszam zresztą wszystkich bardzo serdecznie, bo to bardzo ładna inicjatywa, upamiętniająca w najlepszy możliwy sposób Mamę Ani i Tomka Warakomskich, która przez wiele lat prężnie działała w charakterze szachowego działacza. Mam nadzieję, że będzie to wyjątkowy turniej.

Wracając do mnie – widać, że grać będę sporo, mam nadzieję, że z sukcesami. Ostatnio nie miałem wystarczająco dużo czasu na trening czysto szachowy, ale w zamian więcej robię pod kątem fizycznym, a na dniach planuję wziąć udział w biegu na 10 km. Niby nic wielkiego, ale mam nadzieję, że poprawi to moje przygotowanie kondycyjne. W ubiegłym roku w kilku imprezach wyraźnie zabrakło mi pary na finiszu, tym razem mam nadzieję tego uniknąć.